Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Wcześniak - miniaturowa wersja dziecka?

Obraz
Światowy Dzień Wcześniaka. W zeszłym roku nie myślałem o świętowaniu. Myślałem o walce. To był niecały tydzień po moich narodzinach. Miałem sporo roboty. Ogarnąć oddychanie, nauczyć się jeść, postarać się zacząć wyglądać trochę lepiej... No w każdym razie byłem tak zarobiony, że nie wiedziałem że to mój dzień .  Wiele osób myśli, że wcześniak to po prostu mniejsze dziecko. Podrośnie i będzie jak inne dzieci. Otóż nie. Szczególnie jeśli chodzi o tak skrajne przypadki jak Staś. A zdjęcie poniżej to pierwsze zdjęcie, które zrobiłam Stasiowi. Karolowi przyznałam się po kilku dniach. Rodzicom chyba po miesiącu. Nie pokazywałam tego nikomu. Do tej pory czuję przerażenie, gdy na nie patrzę. Był tyci, chudziutki, a skórka była prawie przezroczysta.  Oto wcześniak. Bardzo się cieszę, że istnieje Dzień Wcześniaka. Szczególnie w tym dniu jest szerzona świadomość na temat przedwcześnie urodzonych. Dziś świętujemy. Świętujemy ten dzień, ale też świętujemy zwycięstwo. 💜 #fioletowidlawczeaniak

Nadchodzi Dzień Wcześniaka.

Obraz
  Mama namiętnie szuka w intrenecie fioletowego bodziaka. Kupiła fioletową bluzkę i fioletowe balony. Może mi ktoś wyjaśnić po co? O co chodzi z tym kolorem? Przecież ona nigdy nawet nie lubiła fioletu. Ba! Nie znosiła go i nigdy nie miała nic fioletowego.  To prawda. Do zeszłego roku nie mogłam patrzeć na wszelkie odcienie fioletu. A teraz? Teraz mogłabym wytapetować sobie sypialnie na fioletowo. Jest to kolor wcześniaków. Skąd taki pomysł? Fiolet to kolor lamp UV, pod którymi leżą wcześniaki. Jest to również kolor tajemniczy, magiczny. I chyba właśnie przez tą magię jest on przypisany wcześniakom. Bo na oddziałach neonatologii, szczególnie na intensywnej terapii, dzieje się magia. Dzieją się cuda.  W Polsce dopiero od kilku lat obchodzony jest Dzień Wcześniaka. Przypada on zawsze 17 listopada. W tym dniu dużo charakterystycznych budynków (np. Pałac Kultury i Nauki w Warszawie) są podświetlane na fioletowo. Organizowane są różne eventy. W zeszłym roku był to na przykład spacer dla wcz

Szok! Mam rok!

Obraz
To dziś. To był bardzo trudny rok. Rok wielu niewiadomych, wielu wylanych łez. Ale też rok wielu uśmiechów i radości. A wszystko za sprawą tego małego gościa, który zrobił nam niespodziankę i na świecie pojawił się o cztery miesiące za wcześnie. 24 tydzień ciąży, nieco ponad pół kilograma masy i tony woli walki. Mocne serducho, które zadecydowało o tym, że lekarze podejmą z nim tę walkę. O życie, później o zdrowie. I wygrali. Wygraliśmy. Choć momentami nie było łatwo.  A dzisiaj? Jakby ktoś go nie znał, to nie zauważy, że Staś przeszedł więcej niż niejeden dorosły człowiek. A świadczą o tym tylko wypisy ze szpitali i blizny na całym ciele po wkłuciach i innych igłach. Zdrowe, radosne, uśmiechnięte, CUDOWNE dziecko. I nie jest to tylko nasza (jego rodziców) zasługa. To zasługa wszystkich dobrych ludzi, którzy są wokół nas. Którzy wspierali nas i Stasia, jak tylko potrafią. Dobrym słowem, myślą, modlitwą. To zasługa całego sztabu ludzi, którzy pracują po to, by ratować takie maluchy. I p

Wakacyjne migawki.

Obraz
To był cudowny czas! Miałem mamę i tatę tylko dla siebie. Dużo spacerów, wrażeń i atrakcji. Chciałbym tak jeszcze raz. I pewnie jeszcze to powtórzymy. To powietrze, ten szum! Pięknie! Oj tak. To był piękny czas. Miałam opisać relację dzień po dniu i oczywiście nic z tego nie wyszło. Standardowo po powrocie porwał mnie wir prania i sprzątania, wizyt lekarskich i rehabilitacji. Ale dziś czas na wspomnienia.  Odwiedziliśmy papugarnie i oceanarium. Feeria barw, odgłosy papug i ruch zwierząt wprawiły Stasia w zauroczenie i osłupienie. Pierwsze dotknięcie piasku gołymi stopami to była bezgraniczna radość, a zamoczenie stóp w morzu wprawiło Wojownika w osłupienie. Spróbował jak smakują lody i jak bardzo słona jest woda morska. Polecamy taki wyjazd każdemu wcześniakowi i nie tylko. Wspaniała stymulacja wszystkich zmysłów, niezwykła przygoda i najpiękniejsze wspomnienia.  A poniżej kilka zdjęć z każdego dnia. 📸  Dzień 1. Przywitanie z morzem.  Dzień 2. Papugarnia.  Dzie

Ahoj przygodo!

Obraz
Co to za wspaniałe miejsce? Tak tu spokojnie, fajny dźwięk i zapach... Duuużo wody. Taka wielka wanienka? I ptaszki są. I strasznie dużo piasku. Podoba mi się tu. Mamo, możemy tu zostać na dłużej? Prooosze... Oj tak. Dotarliśmy. Wymarzona wycieczka nad morze. Myślałam, że opiszę naszą wycieczkę w jednym poście, ale chyba stworzę osobny na każdy dzień. Mamy mnóstwo atrakcji, wrażeń i przede wszystkim miliony zdjęć. Morskie powietrze wspaniale działa na Stasia. W dzień pozwala sobie na dłuższe niż zazwyczaj drzemki, dopisuje mu apetyt i wciąż się uśmiecha. Tak, jest tu szczęśliwy. I my również.  Jesteśmy w Pobierowie. To takie nasze miejsce od samego początku naszej znajomości. Dlatego też postanowiliśmy zabrać tu Wojownika. Jest to wioska w województwie Pomorskim, ale wcale nie jest to mała wiocha zabita dechami. Jest tu dużo miejsca na spacery, wspaniała plaża i kilka atrakcji turystycznych. I przede wszystkim jest tu spokój i niezwykły porządek. I z tych atrakcji oczywiście skorzystal

Wrzesień miesiącem świadomości o OION.

Obraz
Dużo ludzi myśli, że skoro urodziłem się za wcześnie, to musiałem po prostu podrosnąć, żeby wrócić z Mamą i Tatą do domu. Jeśli mam być szczery to G. wiedzą. Żeby wrócić do domu musiałem się naprawdę wysilić. Włożyłem ogrom pracy we własny rozwój. Lekarze i Położne wokół mnie również stawali na głowie, żeby wszystko było jak najlepiej ze mną. No i Rodzice. Ich prawie nikt nie pyta, a to oni obok mnie musieli stoczyć największą walkę. Nie tylko z fizycznego, medycznego punktu widzenia. Oni toczyli walkę ze sobą, swoimi obawami i lękami, żeby przy mnie być parą supersilnych i nieugiętych w walce rodziców. I dali radę! Jestem z nich dumny! "Wrzesień został okrzyknięty Międzynarodowym Miesiącem Świadomości OION (OION - Oddziału Intensywnej Opieki Neonatologicznej).   Organizacja Neonatal Intensive Care Awareness Month ruszyła z tą akcją już 2014 roku.  Pora rozsławić ją i w Polsce. Wrzesień to miesiąc, w którym zwraca się uwagę na doświadczenia rodzin na OION-ach, a także z wielką wdz

Wróciłem!

Obraz
Dobra, dawno się nie odzywałem... Wspomnienia wspomnieniami, mama często myśli o tym co było, ale ja się cieszę tym co jest i co nadchodzi. A prawda jest taka, że aktualnie jest dobrze. Jestem szczęśliwy i uwielbiam śmiać się do wszystkich. Uwielbiam ludzi i kocham życie! Cieszę się, że te 10 miesięcy temu podjąłem walkę. Tak. Teraz jest dobrze. Wiadomo, że jest sporo pracy, jeździmy do lekarzy częściej niż większość rodziców, odwiedzamy Panią fizjoterapeutkę na rehabilitacji. Ale ćwiczenia dają wspaniały efekt. Staś rozwija się zgodnie z wiekiem korygowanym. Jest pogodnym i towarzyskim dzieckiem. Jestem z niego dumna.  Od opuszczenia szpitala był hospitalizowany jeszcze dwa razy. Pierwszy raz w maju na laseroterapię siatkówki w Poznaniu na Polnej. To był najgorszy tydzień mojego życia. Nie mogłam go wtedy odwiedzić przez koronawirusa. Ale o tym planuje oddzielne wspomnienie. Drugi raz byliśmy już razem. Trzy dni spędziliśmy w gostyńskim szpitalu, ponieważ Staś przeszedł zabieg usunięc

O położnych słów kilka...

Obraz
Mama z Tatą musieli pojechać do domu na noc. Będę za nimi tęsknił do jutra. Ale nie martwię się, bo zostają ze mną wspaniałe Ciocie. Na początku, kiedy mieszkałem w pudełku, opiekowały się i zaglądały do mnie bardzo często. Teraz jestem w łóżeczku i oddycham sam, a Ciocie z Pośredniej lubią mnie nosić. Często mnie przytulają, żebym nie płakał. Jedna Ciocia jest wyjątkowa. Nawet nie zauważyłem, kiedy Mama weszła na oddział.  Oj tak... Staś bardzo polubił Ciocie z Polnej. My też. I Ciocie chyba polubiły Stasia. Wiele razy kiedy przychodziłam na Opiekę Pośrednią, Wojownik siedział u jakiejś Cioci na kolanach lub rozmawiał z nimi.  Na każdym oddziale Ciocie się zmieniały, ale wszędzie Staś miał niesamowitą opiekę. Zawsze był czysty, nakarmiony i przebrany. Wiem, że gdy mnie przy nim nie było, nie miał krzywdy. Gdybym mogła jeszcze raz podziękować tym Panią za to, jak wyprowadziły na prosto naszego Syna... I zrobię to. W dobie koronawirusa nie możemy odwiedzić neonatologii na Polnej. Ale zr

Wspomnienia uderzają znienacka.

Obraz
Dzień jak co dzień. Siedzę u mamy na kolanach, piję mleko, w tle coś w telewizji. Nagle ona sztywnieje i jej oczy robią się wilgotne. Po chwili widzę łezki na jej policzkach. Więc robię co potrafię, żeby przestała. Patrzę na nią i się uśmiecham... Tak, dzień jak każdy inny. Pora karmienia. Daję Stasiowi pić w salonie, w telewizji leci paradokument "Szpital". Nagle podnoszę głowę i patrzę na ekran. Dziecko pod respiratorem. Inkubator. Zrozpaczona matka, która nie wie, co będzie z jej dzieckiem. Ojciec, który próbuje ją pocieszyć.  I czuję się jakby mnie ktoś kopnął w brzuch. Wszystko wraca. Strach, obawy, inkubator i kabelki. Czuję to wszystko i nie mogę oderwać wzroku od ekranu telewizora i inkubatora. Słyszę wkoło siebie pikanie alarmów i głos Pani Doktor W. "Stan jest ciężki. Musimy być dobrej myśli, ale przygotowani na wszystko."  I nagle słyszę cmoknięcie na moich kolanach. To Staś domaga się butelki. Patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczami i pos

Przeprowadzki.

Obraz
Halo? Gdzie jedziemy? Mój domek na kółkach znowu gdzieś się przemieszcza. Co to za dźwięki? To dzieci tak głośno płaczą? Nie podoba mi się. Opieka Ciągła? Nie kumam. Mama z Tatą chyba chcieli żebym tu przyjechał, ale miałem dostać łóżko... Nic nie rozumiem.  O to to! Dostałem łóżeczko. Teraz widzę świat dookoła, a rodzice mogą mnie częściej przytulać. No i to mi się podoba! Oj trochę było tych przeprowadzek. Na początek Oddział Intensywnej Terapii Noworodka, sektor D. Tak zwany duży OION (sektory A, B, C, D). To tam Wojownik spędził najwięcej czasu. Tam najbardziej też się "zakumplowaliśmy" z K. z położnymi. Czuliśmy się na D jak u siebie. Chociaż mimo wszystko czekaliśmy na wyjazd na Ciągłą. Stało się to pierwszego "męskiego" dnia w szpitalu. K. pojechał sam. No i okazało się, że Staś jest już na tyle w dobrym stanie, że wraz z inkubatorem jedzie na Ciągłą. Jakże ubolewałam, że mnie przy tym nie będzie! Jednocześnie czułam radość (bo to krok milowy w przód) i przer

Z Tatą najlepiej.

Obraz
Otaczają mnie same kobiety... Aby jest chyba dwóch Panów doktorów, którzy czasami mnie odwiedzają, chociaż nie zawsze są to miłe odwiedziny... Ale jest jeden taki gość, na którego widok zawsze się cieszę. Tata. Od razu wiedziałem, że to on. Już wtedy, kiedy przyszedł pierwszy raz niedługo po tym jak się urodziłem. I wiem, że będziemy przyjaciółmi na całe życie. Wspaniały facet! Jest jakaś niesamowita więź, która powstała między Wojownikiem i jego Tatą. Większość "pierwszych razów" Staś osiągał przy Nim. Jak już pisałam, pierwszy raz otworzył oczy, kiedy to K. był na oddziale. On pierwszy trzymał Staśka na rękach przy ważeniu. Jako pierwszy miał kangurować, ale sam zdecydował, żeby jednak zawołać mnie. Pierwszy raz, kiedy pojechał sam do szpitala, a ja zostałam w domu żeby odpocząć, Stasia przeprowadzili z OITN na Opiekę Ciągłą. Ale jest jeden taki epizod, który idealnie odzwierciedla to, co istnieje między Chłopakami... Staś miał założoną maseczkę już od kilku godzin. K. jech

Z Tobą chcę oglądać świat.

Obraz
Jak się urodziłem, moje oczy były zaklejone a jeszcze mi coś na nie założyli. Minęło trochę czasu, zanim je otworzyłem. Pierwszą osobą na którą spojrzałem, był Tata. Fajny gość. Spojrzałem na Niego, a on wyglądał, jakby przeżył szok. Siema Tatku! Tak, to ja, Staś. Patrzę. Widzę. Choć niezbyt dobrze... Oczy są problemem u wielu wcześniaków. Stasia niestety ten problem nie ominął. Najpierw zrośnięte szpary powiekowe. Później długo przy kontroli okulistycznej nie było nic widać, bo oczka były skrajnie niedojrzałe. A gdy już było widać, to pani okulistka stwierdziła I stopień retinopatii wcześniaczej.  Jest to choroba, która polega na odklejaniu się siatkówki oka. Jest 5 stopni tej choroby, z czego I i II są do obserwacji, przy III wprowadza się zabiegi, a V to całkowite odklejenie siatkówki. Tak więc u Stasia zaczęliśmy od pierwszego stopnia i on utrzymywał się jakiś czas. W międzyczasie przenieśliśmy się na Opiekę Ciągłą. Później wskoczył II i zaczęto coś wspominać o zabiegu, ale bardzo

Co z oddechem?

Obraz
Denerwuje mnie ta rura w buzi. Resztę jeszcze idzie znieść, ale to... Nawet nie słychać jak płaczę. To niesprawiedliwe. Chciałbym wykrzyczeć rodzicom jak bardzo ich kocham. Już kilka razy próbowałem sobie ją wyjąć, ale założyli mi ją znowu. Parę razy zrobili ze mnie słonika w masce, ale rura wracała. Mówili, że jestem jeszcze za słaby i nie daję rady. Tym razem naprawdę wam pokażę. Dajcie mi tą maskę i wam udowodnię! Rurka out! Zaczynamy zabawę. Ach ta rurka... Respirator. Staś dostał w brzuchu sterydy na rozwój płuc, jednak i tak było za wcześnie, żeby umiał oddychać. Sztucznie napełniane płuca, monitory, wykresy, saturacja, poziom tlenu, liczba sztucznych wdechów... To wszystko spędzało mi sen z powiek. Nie raz w głowie miałam przerażającą perspektywę powrotu do domu na tlenie. Czy on będzie kiedyś oddychał sam? Do tego z rurką nie było go słuchać. Jako słonik pierwszy raz usłyszałam jak płacze. Jedna próba na masce - wytrzymał jakieś 3 godziny i pojawiły się bezdechy, druga próba -

Najpierw masa, potem rzeźba.

Obraz
Mama i Tata codziennie pilnują mojej wagi. Zawsze jak przyjdą to najpierw to ich interesuje. Wiem, jestem maleńki. Ale spokojnie. Urosnę bardzo szybko. Przynajmniej się postaram. Jem coraz więcej i coraz częściej jestem głodny. Rosnę. Tak, tak... Półkilogramowy malec... Już usłyszałem, że "nie wiadomo, co z niego będzie". Ja wam pokażę nie wiadomo... Jeszcze się wszyscy zdziwicie! Kiedy na świat przychodzi dziecko z donoszonej ciąży, nikt nie zawraca sobie głowy dziesięcioma gramami spadku lub doboru masy. Jednak gdy chodzi o wcześniaka ze skrajnie niską masą urodzeniową, każdy gram jest na wagę złota. Staś przyszedł na świat z wagą 550g. Najniższa spadkowa wynosiła 460g. Co to jest 90g spadku, prawda? Normalnie dzieci tracą nawet pół kilograma... Tak, tylko wyobraź sobie sytuację, że nasz Wojownik traci pół kilo. Co zostaje? 50g, to nic. Dosłownie nic. Dla niego to 90g to było całkiem sporo. Powrót do wagi urodzeniowej zajął mu dwa tygodnie. Do kilograma dobijał ponad miesią

Jak ważny jest matczyny dotyk...

Obraz
Chyba mama z tatą będą że mnie dumni. Wyjąłem sobie tą rurę z buzi, bo mnie denerwowała. Założyli mi coś na twarz i wyglądam jak słonik. O przyszli! Chwila... Co się dzieje?! Dlaczego mnie ciocia wyciąga z mojego domku? I nawet odpięła kilka kabelków... O co chodzi? Heeej! O czekaj... Jak tu ciepło i miękko. Znam ten zapach... MAMA! Moja mama mnie przytula! Tutaj chcę zostać. Słuchać jej serca i czuć jej oddech. Śpiewaj mi mamusiu i nie puszczaj... Będąc stałym bywalcem oddziału neonatologii nauczyłam się ważnej rzeczy. Bliskość z dzieckiem pomaga pokonywać wiele barier. Czułego matczynego dotyku nie zastąpi nic.  Kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę, nie dotykałam Stasia. Przychodziłam na oddział, siadałam i po prostu patrzyłam na niego. Jednak po niecałych dwóch tygodniach coś we mnie pękło i nie wytrzymałam. "Przepraszam... Czy ja... Mogłabym go dotknąć? Chociaż na chwilę..." Dokładnie pamiętam jak prawie błagalnym tonem zwróciłam się do położnej. A ona z uśmiechem podeszła i

Dwa kroki w tył.

Obraz
Mam w głowie jakieś igły, a koło mojego domku stoi nowe urządzenie. Nie wiem, co to. Co jakiś czas coś niemiłosiernie mną wstrząsa. To nie jest miłe. Mama i Tata są w kiepskich humorach. Chyba coś mi jest. Do tego coś nowego dostaje z pompy. Jakieś nowe lekarstwo. Jestem coraz większy, a zamiast odejmować mi kabli to dokładają. Jak leki zaczynają działać robię się taaaki seeeenny... Po jakimś czasie od podłączenia nowych kabli tata przestał się pojawiać. Co jest?! No i mamy nasz dwa kroki w tył, przed którymi ostrzegała nas Pani Doktor. Staś dostał drgawek klinicznych, podpięte EEG i wdrożone leki wyciszające. Widok wkłuć w główce był przerażający. Do tego z USG głowy wynikły zaniki podkorowe struktur mózgowych. Nie do końca rozumiem, co to znaczy. Czy będzie zdrowy? Co to może oznaczać dla jego przyszłości? Tak wiele pytań... A słyszę tylko, że mózg jest plastyczny i nie potrafią wyrokować. Przez drgawki Stasiowi pogorszyły się parametry. A już wszystko było na prostej. Już myślałam,

Poczucie winy.

Obraz
Czasem nie rozumiem, co się dzieje z mamą. Ogólnie zawsze przychodzi do mnie szeroko uśmiechnięta, mówi mi jaki jestem dzielny, opowiada co w domu i że wszyscy trzymają kciuki. Jednak są takie dni, bardzo rzadko, ale jednak, kiedy po cichu płacze, trzyma mnie aby za rączkę i mówi, że przeprasza. Tylko za co? Mam najlepszą mamę na świecie! Jest tu codziennie, śpiewa, przywozi pieluszki, które nią pachną, czasami nawet mnie myje albo przebiera pampersa. Nie wiem, za co mnie przeprasza... Na samym początku naszej drogi Pani Doktor powiedziała mi, że jak mam płakać przy inkubatorze z to mam wyjść i wrócić jak mi przejdzie, bo płacząca im się nie przydam. Położne, szczególnie ciocia W.  również karciły mnie za płacz. I wzięłam to sobie do serca. Starałam się zawsze przychodzić uśmiechnięta i pełna nadziei i optymizmu. Zazwyczaj mi się to udawało. Jednak nie zawsze. Bywały dni, gdy pojawiało się to okropne uczucie. Poczucie winy. Niby wiem, że to nie jest moja wina. Nic złego nie zrobiłam. D

Rzeka mleka.

Obraz
Powoli uczę się, jak to jest poza mamą. Przyzwyczajam się, że mam te wszystkie kable. Chociaż ta rura w buzi dalej mnie denerwuje... Dali mi spróbować mleczka od mamy. Pyszne! Bali się, że mój brzuszek nie będzie chciał, ale to jest tak dobre, że chcę więcej i więcej! Cieszę się, że mama przynosi mi mleczko. Niestety z tą rurą nie mogę pić od niej bezpośrednio. Nie może mnie przytulać ani karmić. Mam w nosku kabelek, który idzie do brzuszka i tamtędy leci mleko.  Ach to mleko... Nigdy nie zapomnę słów Pani Doktor na pierwszej rozmowie w pokoiku. "Musi pani walczyć o laktację. To mleko do niego to najlepsze lekarstwo. To najlepsze co może pani dla niego zrobić." Zrobię dla syna wszystko. Po prostu. Więc siedziałam dzień i noc z laktatorem przy piersiach. I wywalczyłam na tyle, że zostałam dawczynią Banku Mleka Kobiecego. Rzeka mleka!  Ale nie osiągnęłabym tego, gdyby nie położne laktacyjne i pokój mam na oddziale, gdzie mamy dzieci takich jak Staś również ściągały pokarm. Ich

Pierwsza wizyta na OITN.

Obraz
Jestem na świecie od kilku godzin. Mam w buzi rurkę, ponieważ nie potrafię sam oddychać. Mam wkłucie centralne, kilka innych nakłuć. Nie potrafię jeszcze zobaczyć gdzie jestem. Moje powieki są sklejone. Wkoło mnie i we mnie jest ogrom kabli, słyszę pikanie alarmów. Włożyli mnie do pudełka gdzie jest prawie tak samo ciepło i mokro jak było u mamy. Sam jeszcze nie potrafię utrzymać temperatury. W sumie to nic nie potrafię. Ale się nauczę. Za to moje serce bije mocno i wyraźnie. Bo ja CHCĘ ŻYĆ . Pierwszy raz na neonatologie miałam iść z Nim. On już go widział w dniu, kiedy się urodzil. Był zamieść siarę, bo pędzlują mu nią buźkę. Miałam poczekać. Jednak gdy kochana laktacyjna znów ściągała mi kilka kropel (całe 2ml!) pokarmu i zaproponowała, że razem zaniesiemy do syna jedzonko, nie byłam w stanie się powstrzymać. Wtedy poczułam, że MUSZĘ go zobaczyć.  Wjechałyśmy więc windą na B3. Tam zostałam nauczona procedury wchodzenia na oddział, którą do tej pory jestem w stanie odtworzyć nawet w n

Zacznijmy od początku...

Obraz
Cześć! Jestem Staś.  Jestem Wojownikiem.   Małym, ale bardzo dzielnym. Ale od początku... Było mi całkiem milusio u mamusi w brzuszku. Jednak pewnego dnia coś przestało mi tam pasować. Jednak żeby nie stresować mamy chciałem wyjść bez jakichkolwiek objawów... I tak oto zaczyna się nasza historia. Ciąża prawidłowa. Przynajmniej na to wygląda... Do 23 tygodnia ciąży. To wtedy z zagrożeniem porodem przedwczesnym trafiłam do Ginekologiczno- Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu przy ulicy Polnej.  Z perspektywy czasu wiem, że lepiej trafić nie mogłam. Mimo bardzo profesjonalnej opieki lekarskiej i niesamowitego wsparcia położnych i studentek, po paru dniach stało się. Nasz świat się na chwilę zatrzymał. 24 tydzień ciąży, czyli początek 6 miesiąca. O 18:14 trafiłam na salę zabiegową. Rozpoczęła się akcja porodowa.  I tak w Święto Odzyskania Niepodległości, 11.11.2019 l, o godzinie 18:24 przyszedł na świat nasz Wojownik.  Ważył 550g i mierzył 28cm. Ciężko to sobie wyobrazić prawda? To