Wspomnienia uderzają znienacka.

Dzień jak co dzień. Siedzę u mamy na kolanach, piję mleko, w tle coś w telewizji. Nagle ona sztywnieje i jej oczy robią się wilgotne. Po chwili widzę łezki na jej policzkach. Więc robię co potrafię, żeby przestała. Patrzę na nią i się uśmiecham...

Tak, dzień jak każdy inny. Pora karmienia. Daję Stasiowi pić w salonie, w telewizji leci paradokument "Szpital". Nagle podnoszę głowę i patrzę na ekran. Dziecko pod respiratorem. Inkubator. Zrozpaczona matka, która nie wie, co będzie z jej dzieckiem. Ojciec, który próbuje ją pocieszyć. 
I czuję się jakby mnie ktoś kopnął w brzuch. Wszystko wraca. Strach, obawy, inkubator i kabelki. Czuję to wszystko i nie mogę oderwać wzroku od ekranu telewizora i inkubatora. Słyszę wkoło siebie pikanie alarmów i głos Pani Doktor W. "Stan jest ciężki. Musimy być dobrej myśli, ale przygotowani na wszystko."

 I nagle słyszę cmoknięcie na moich kolanach. To Staś domaga się butelki. Patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczami i posyła szeroki uśmiech. "Mama spoko. Jestem tu. Nic mi nie jest. To było dawno. Daj jeść."
Więc ogarniam się i daje temu radosnemu maluchowi jeść. I tak szybko jak wspomnienia przyszły, tak szybko te oczka je odpychają.



Jednak to nie pierwszy raz. I wiem, że nie ostatni. Czasami niepozorna rzecz potrafi przywołać falę trudnych wspomnień. Ale wystarczy jedno spojrzenie na Wojownika i wiem, że wszystko będzie dobrze. 
Damy radę. 

RAZEM.

Komentarze

Najchętniej czytane

Wrzesień miesiącem świadomości o OION.

Dwa kroki w tył.

Nadchodzi Dzień Wcześniaka.