Najpierw masa, potem rzeźba.

Mama i Tata codziennie pilnują mojej wagi. Zawsze jak przyjdą to najpierw to ich interesuje. Wiem, jestem maleńki. Ale spokojnie. Urosnę bardzo szybko. Przynajmniej się postaram. Jem coraz więcej i coraz częściej jestem głodny. Rosnę. Tak, tak... Półkilogramowy malec... Już usłyszałem, że "nie wiadomo, co z niego będzie". Ja wam pokażę nie wiadomo... Jeszcze się wszyscy zdziwicie!


Kiedy na świat przychodzi dziecko z donoszonej ciąży, nikt nie zawraca sobie głowy dziesięcioma gramami spadku lub doboru masy. Jednak gdy chodzi o wcześniaka ze skrajnie niską masą urodzeniową, każdy gram jest na wagę złota. Staś przyszedł na świat z wagą 550g. Najniższa spadkowa wynosiła 460g. Co to jest 90g spadku, prawda? Normalnie dzieci tracą nawet pół kilograma...


Tak, tylko wyobraź sobie sytuację, że nasz Wojownik traci pół kilo. Co zostaje? 50g, to nic. Dosłownie nic. Dla niego to 90g to było całkiem sporo. Powrót do wagi urodzeniowej zajął mu dwa tygodnie. Do kilograma dobijał ponad miesiąc. Dla mnie jego masa była obsesją. Przybiera, dobrze. Nie przybiera, chyba coś jest nie tak. 

Dwa kilogramy osiągnął już na Oddziale Opieki Ciągłej. Cóż to było za święto! Ciocia E. podczas jednej z pierwszych pielęgnacji i ważeniu powiedziała mi, że najgorzej jest dobić do pierwszego kilograma. Miała rację, później wszystko ruszyło. 

Najbardziej niesamowite jest to, że jak komuś rodzi się dziecko o czasie i waży mniej niż 3kg, to jest uznawane za "kruszynę". Zastanawiam się wtedy, kim dla nich byłby Staś. Pyłkiem kurzu? To dziecko mieściło mi się na załączonych dłoniach. Niecałe 3kg miał po czterech miesiącach, gdy opuszczał szpital. A teraz? Teraz jest już "kawał chłopa". I jestem z niego dumna!


Komentarze

Najchętniej czytane

Wrzesień miesiącem świadomości o OION.

Dwa kroki w tył.

Nadchodzi Dzień Wcześniaka.